W czasach, w których przyszło nam żyć i
na planecie, którą zwiemy domem zaszło wiele zmian. Zwłaszcza od czasów, w
których mamy nadzieję żyją ludzie, do których wysyłamy tę wiadomość. Tak,
wszystko idzie w przeszłość. To nasza ostatnia nadzieja. Jako rasa popełniliśmy
wiele błędów. Być może zbyt wiele. Niczego nie da się już na prawić. Zbyt późno
zauważyliśmy, jak bardzo zeszliśmy z właściwej drogi. Dlatego cała nasza
nadzieja w przeszłości. Wysyłamy do was list, w którym opiszemy, jak przebiegała
nasza ewolucja. Napiszemy go na papierze. Nie jesteśmy w stanie określić, do
którego wieku ostatecznie trafi to, co wyślemy, a co się z tym wiąże – nie
jesteśmy w stanie przewidzieć poziomu zaawansowania waszej technologii.
Mniejsza o to, co zrobimy. Ważniejsze jest, co już uczyniliśmy.
Rasa ludzka należy do jednej z
najniebezpieczniejszych. Nie dlatego, że jesteśmy najbardziej inteligentni czy
wysportowani, czy mamy najlepszą technologię. Uznano nas za niebezpiecznych, bo
krzywdzimy sami siebie. Poza nami jest naprawdę niewiele gatunków, których
osobniki byłyby w stanie nawzajem się zabić. A my robiliśmy to praktycznie
każdego dnia. Wojny, zamieszki. Nie raz wydawało się, że apokalipsa była już
blisko. A jednak zawsze się odradzaliśmy. Być może o jeden raz za dużo.
Po XIV wojnie światowej, która wybuchła
24 stycznia 2468 roku stworzono specjalny sztab naukowców. Ludzkie serca
połączyły się w jednej prośbie – o utopię. I właśnie to dostaliśmy. Albo tak
nam się wtedy przynajmniej zdawało. Z perspektywy czasu wiemy, że to właśnie
był początek prawdziwej apokalipsy.
Jedynym zadaniem naukowców było
stworzenie czegokolwiek, co raz na zawsze wymaże ludzkie emocje. Po długich
godzinach debat uznano, że to właśnie one odpowiedzialne są za wszelkie konflikty
i niedoskonałości istniejące na tym świecie.
Cóż mogę rzec. Udało im się. Pół wieku
zajęło im wynalezienie odpowiedniego przekaźnika i formuły. Kolejki, które
ustawiały się przed drzwiami konsulatów i budynków rządowych zdawały się nie
mieć końca. Nie tylko zażycie fiolki z wynalezionym preparatem ogłoszono jako
wymagane prawnie, a ich niezażycie wiązało się z prześladowaniami, ale ludzie,
zmęczeni walką, sami tego pragnęli. Wciągu wieku udało się zmienić planetę.
Nikt już nie odczuwał emocji. Znaleziono nawet niedobitki ruchu oporu, który
twierdził, że to emocje sprawiają, że jesteśmy ludźmi.
Wydawało się, że nastał złoty wiek. I
być może tak właśnie było, bo dłużej niż sto lat nasze szczęście nie potrwało.
Wszyscy zapomnieli o konfliktach. Nie wybuchały wojny, nie przelewano krwi, ale
też nie okazywano życzliwości. Ludzie zmienili się w bezduszne maszyny,
niezdolne do odczuwania choćby śladu emocji. Robili wszystko, co uznawali za
dobre. I to rzeczywiście takie było, ale nie robili nic ponad to. Nie musieli.
Nie odczuwali takiej potrzeby. Ubóstwo, bezdomność, osierocenie. Takie rzeczy
też przechodziły w niepamięć. Och, a nauka? Ruszyła jak z kopyta. Rozpoczął się
wiek wielkich zmian i wynalazków przekraczających najśmielsze wyobrażenia.
Ale ludziom było zbyt dobrze. Było zbyt
spokojnie. Ich życia były zbyt nudne. Dlatego kilku naukowców nielegalnie
opracowało kilka formuł. Każdą z nich można było kupić. Początkowo za
niewyobrażalne kwoty, później niemalże za grosze. Czy sprzedawcy jakoś na tym
ucierpieli? Oczywiście, że nie. Popyt na ich produkty rósł z każdym dniem i z
każdym kolejnym klientem. Ich wynalazek okazał się więcej niż uzależniający.
Ludzie nie przychodzili po niego raz na miesiąc czy tydzień, ale brali już po
kilka na raz albo kilka w ciągu godziny.
Naukowcom tym udało się opracować
emocje. Podawane w barwnym płynie w niewielkich buteleczkach. Wystarczyło to
wypić i w ludzkim mózgu od razu zaczynały się reakcje chemiczne, które w swym
ostatecznym rezultacie pozwalały na odczuwanie radości, smutku czy miłości.
Znów wybuchła wojna. Najgorsza ze
wszystkich, bo niespodziewana. Ludzie nie byli w ogóle przygotowani, więc krew
polała się bardziej niż na którejś z poprzednich ogólnoświatowych walk.
Oczywiście, udało nam się pojmać
wszystkich naukowców. Ludzi, którzy posiadają szerszą wiedzę w tym zakresie
również trzymamy pod specjalnym nadzorem. Osobniki odpowiedzialne bezpośrednio
za wybuch wojny, a więc twórców butelkowanych emocji, stracono na miejscu.
Walki przybierały coraz bardziej zacięty
wyraz. Ludzie nie odczuwali już emocji, magicznie dane im emocje ulatniały się
z dnia na dzień. Ale odczuwali coś gorszego. Głód. Pragnęli więcej narkotyku,
bo właśnie tym stały się dla nich emocje.
Od dwóch stuleci trwa już ta wojna.
Populacja ludzka zmniejszyła się o 90%. Rasa ludzka nie ma najmniejszych szans
na przetrwanie. Ja zaś jestem ostatnim żyjącym człowiekiem znającym się na
chemii.
Na dowód tego, że mówię prawdę, do listu
załączam niewielką paczuszkę. W niej znajduje się ostatnia, nieotworzona fiolka
zawierająca w sobie rozpacz. Bo to ostatnia rzecz, którą ktokolwiek chciałby
czuć, a którą wszyscy czulibyśmy teraz, gdybyśmy tylko mogli. Dla nas nie ma
już ratunku, ale jeżeli nie popełnicie naszych błędów to nigdy się nie
narodzimy. Narodzimy się w innej linii czasowej, która będzie lepsza i będzie
miała przyszłość.
Uratujcie nas.